Warto poświęcić się tej pracy

20 Czerwca 2017, godzina 09:00, autor: Grzegorz Szalacha

Zapraszamy do przeczytania rozmowy z trenerem grup młodzieżowych Maciejem Seroką.

Maciej Seroka

Red : Dzień dobry. Maciek, pracujesz ze swoją grupą, rocznikiem 2006 już dwa lata. Powiedz jakbyś ten okres podsumował.
Maciej Seroka: Dzień dobry. Tak, zacząłem pracę w sierpniu 2015 roku z rocznikiem 2006/07. Początki nie należały do najłatwiejszych, ale patrząc na tych chłopaków teraz, po dwóch latach, uważam, że było warto poświęcić się tej pracy. Uwielbiam te dzieciaki i pracę z nimi.

Red: Czyli postępy są. Jednak powiedz co stanowi w pracy takiego trenera dzieci i młodzieży największe wyzwanie?
MS : Myślę, że w pracy z dziećmi jest wiele bardzo istotnych czynników. Jeżeli chce się poświęcić odpowiedni czas na każdy z tych czynników, to jest to naprawdę ciężka praca. Kwestia współpracy z trenerami, sprawy sprzętu do treningu, dbanie o rozwój sportowy dzieci, uświadamianie i rozmowa z rodzicami jest również bardzo istotną kwestią i wiele innych.

Red: No właśnie rodzice. Umówmy się, że ostatnio o rodzicach naszego klubu jest dosyć głośno za sprawą turnieju rocznika 2007.
MS: Źle się stało, jeśli chodzi o ten incydent na turnieju rozgrywanym na Stadionie Miejskim. Mnie osobiście na tym turnieju nie było i samego zajścia nie widziałem, dlatego nie chce w sposób bezpośredni się do niego odnosić, zwłaszcza, że znam osobiście i bardzo lubię obie strony sporu. Uważam natomiast, że niezależnie od tego co tam się wydarzyło, to odpowiedzialność za to ponosimy my. Trenerzy i ludzie z klubu i trzeba się do tego przyznać.

Red: Co masz na myśli?
MS: Już abstrahując konkretnie od tej sytuacji na wspomnianym turnieju. Uważam, że jeżeli rodzic dopuszcza się jakiejkolwiek sprzeczki z kimkolwiek na boisku, to bije to w organizację pionu szkolenia młodzieży w naszej akademii. Rodzice podczas meczów są kibicami. Miejsce kibiców jest na trybunach. Ich rolą jest wspieranie dzieci, a nie wywoływanie zamieszania, czy presji na innych dzieciach czy sędziach przy linii bocznej. Rolą klubu jest postawienie jasnych i przejrzystych zasad funkcjonowania rodzica podczas treningów i meczów. Jakie zasady obowiązują na linii rodzic-trener-dziecko (czytaj zawodnik). Jeżeli rodzic chce, aby jego dziecko uczęszczało do nas na treningi i grało u nas, to akceptuje z góry przyjęte zasady. Oddaje dziecko pod naszą opiekę i darzy nas zaufaniem, a także pozwala trenerom dbać o jego rozwój sportowy, a nie zaczyna wchodzić w kompetencje trenera. Dotyczy to tak samo kompetencji sędziego podczas turniejów. Tylko trener może w kulturalny sposób interweniować u sędziego. To nie jest rola rodzica.

Red: A co jeśli sobie właśnie pozwalają?
MS: Chodzi o wtrącanie się w kwestie prowadzenia treningu? Ustalania składu?

Red: Zgadza się.
MS: Jeżeli rodzic uważa, że trener się nie zna i treningi przez niego prowadzone są złe, to powinien dziecko przepisać tam gdzie uważa, że jest lepiej. Osobiście nie mam jeszcze dzieci, ale gdybym je miał oddałbym je pod opiekę osobie, u której widzę jakość prowadzenia zajęć i poświęcenie. W wypadku, gdybym widział brak kompetencji, albo uważał, że moje dziecko jest w jakiś sposób krzywdzone, zmieniłbym akademie.

Red: A co jeśli rodzice uważają, że mimo wszystko jesteś złym trenerem i zaczynają między sobą się nakręcać.
MS: Nie na wszystko mamy wpływ. Trzeba sobie to otwarcie powiedzieć. Mamy w grupach po 20 osób i nie każdą uszczęśliwimy. Zawsze znajdzie się roszczeniowy rodzic, któremu nie będzie pasowało to, że syn gra mniej niż ktoś inny, albo nie na tej pozycji na której widzi go rodzic, że jego dziecko jest nadzwyczajnie utalentowane tylko trener tego nie widzi i przez to hamuje jego rozwój. Sprawa sprowadza się do tego, że my jako trenerzy podlegamy weryfikacji osób zarządzających akademią. Rodzic zawsze może na spotkaniach z trenerem przekazać mu swoje uwagi, natomiast musi wiedzieć, że nie on ustala skład i prowadzi zajęcia. Jeżeli w dalszym ciągu, rozmowy nie skutkują i rodzic uważa, że jego dziecko jest krzywdzone, tak jak mówiłem może zmienić klub.

Red: Zdarzają się takie przypadki?
MS: Tak. Natomiast naszą rolą jest uświadamianie rodziców i rozmawianie z nimi o pewnych rzeczach, aby nie dochodziło do przykrych sytuacji.

Red: Rodzice, często się mówi, że realizują swoje niespełnione marzenia poprzez grę swoich dzieci.
MS: Często spotykam, się w rozmowach z rodzicami, że dzieci grają dla przyjemności, ale najważniejsza dla nich w tym wieku jest nauka. Jednak, żaden z tych rodziców nie chodzi z dziećmi na kartkówki czy sprawdziany do szkoły i nie podpowiada im poprawnych odpowiedzi, ani nie stoi nad nimi kiedy czytają lekturę. Sport wywołuje emocje i to jest naturalne. Jednak trzeba być powściągliwym w wylewaniu swoich emocji. Dzieciaki kiedy rywalizują to i tak zawsze chcą wygrać, więc dodatkowa presja ze strony rodzica nie ma najmniejszego sensu. Może tylko paraliżować.

Red: Więc co byś radził takim rodzicom?
MS: Najzwyczajniej w świecie, usiąść na trybunach i patrzeć na turniejach jak jego ukochane dziecko gra w piłkę. Bić brawo po dobrych zagraniach i być dla niego wsparciem kiedy są gorsze chwile, a takich przez lata szkolenia jest wiele. Zamiast tłumaczyć dzieciom swoje przemyślenia po turniejach i wściekać się o błędy, lepiej skupić się na pozytywnych stronach, a zawsze takie są. Przykład pierwszy z brzegu. Niedzielny finał turnieju Deichmann. Odpadamy w karnych po wyniku 3:3, a bramki które straciliśmy wszystkie 3 to nasze proste błędy przy wyprowadzeniu piłki. Takie rzeczy się zdarzają. Chłopcy mają 10 lat. Błędów przy wyprowadzeniu piłki od bramki jeszcze będzie wiele, ale to nie jest dla mnie powód, żeby zrezygnować od gry podaniami od bramkarza. Ważniejsze jest jak chłopcy reagują po straconej bramce i w jaki sposób gonili wynik. Wyglądało to świetnie, a takich bramek z czasem nauczą się nie tracić. Z liczbą prób i błędów dojdą do lepszych rozwiązań tych sytuacji i sama gra będzie z czasem wyglądać ładniej i płynniej.

Red: Powróćmy może do spraw sportowych...
MS: Bardzo chętnie. Jeszcze tylko chcę powiedzieć, że my jako akademia, zdajemy sobie sprawę z błędów i niedociągnięć i powoli systematycznie będziemy poprawiać rzeczy, które poprawy wymagają ;)

Maciej Seroka

Red: Za Wami wspomniany turniej Deichmann jakie wrażenia po finałach?
MS: Jeśli chodzi o sam turniej to ja jako trener potraktowałem go zadaniowo. Od samego ułożenia drużyn, testowaliśmy sobie różne ustawienia, dawaliśmy z drugim trenerem konkretne zadania. Wyszło wynikowo może nie tak jak sobie założyliśmy, ale taki jest sport, a to co chcieliśmy osiągnąć na koniec się sprawdziło i udało. Z porażek wyciąga się wnioski i się na nich uczy. Wyników nikt nie będzie za chwilę pamiętać, a kilka bardzo przydatnych lekcji i sytuacji dla chłopców było.

Red: To znaczy, że nie chciałeś go wygrać?
MS: Jasne, że chciałem, ja i chłopcy. Po to się gra turnieje, żeby je wygrywać. Natomiast dla mnie to sprawa drugorzędna, musi być pierwszorzędna dla chłopaków. Nie wyobrażam sobie sytuacji, że to ja chcę wygrać bardziej od zawodników. Mieliśmy dwie drużyny i obie drużyny odpadły w rzutach karnych po remisach 2:2 i 3:3. Traciliśmy sporo bramek po wyprowadzeniu piłki od bramki i budowaniu akcji, ale wolę grę kreować i remisować 3:3 po takiej grze niż wygrać 2:0 po wykopywaniu piłki na oślep, taka gra niczego nie uczy. To co sobie założyłem sprawdziło się, a ostatni mecz jaki zagraliśmy napawa mnie optymizmem. Bo po ciężkich bojach i rozmowach z chłopcami w końcu brali sprawy w swoje ręce, pokazały się charaktery i w końcu zobaczyłem drużynę grającą nie pod siebie indywidualnie, a swoje indywidualne możliwości przełożyli na dobro całego zespołu. Osobiście pomimo porażki mam małą satysfakcję i liczę, że pewien etap będziemy mieć za sobą i w kolejnym sezonie zrobimy kolejny krok do przodu.

Maciej Seroka

Red: Od sierpnia zaczynacie grać w lidze 9v9. Jak nastroje? Przygotowujecie się już do tego?
MS: Tak, zaczynamy i jestem dobrej myśli. Czy się w jakiś specjalny sposób do tego przygotowujemy? Nie. Zagraliśmy między sobą jeden sparing, tylko żeby zobaczyć czy czeka nas od sierpnia dużo, czy bardzo dużo pracy. W zasadzie to tyle. Wiem, że dużo klubów i drużyn już od pół roku gra sparingi, czy nawet cały sezon gra w lidze. Nie widzę w tym nic złego, każdy ma swój plan na przygotowanie chłopców do gry. Ja mam swój i się jego trzymam.

Red: Czyli można powiedzieć, że na wakacjach odpoczywać będziesz w dobrym nastroju?
MS: Ja zawsze jestem w dobrym nastroju ;)

Red: Dziękuje bardzo za rozmowę i życzę powodzenia !
MS: Dziękuję i pozdrawiam.

REKLAMA
reklama

Zobacz także