Umiejętności (sędziowania) brak

40 sekund brakło Biało-niebieskim w sobotnich Derbach Podkarpacia do upragnionych trzech punktów.

Mecz dla naszego zespołu zaczął się doskonale. Niektórzy kibice jeszcze dobrze nie usiedli na krzesełkach, gdy przy Hetmańskiej 69 zapanowała euforia. A wszystko to za sprawą Piotra Prędoty, który po dośrodkowaniu Łukasza Szczoczarza bez problemu wygrał walkę o górną piłkę i silnym uderzeniem głową pokonał Tomka Wietechę.

Od początku spotkania dało się zauważyć, że sędzia nie do końca panuje nad tym co dzieje sie na boisku co skutkowało kontuzjami, oraz sytuacjami wrecz kuriozalnymi. Pierwsza z nich przytrafiła się już w 10 minucie meczu Ernestowi Szeli. Osiem minut później sfaulowany został Kamil Jakubowski. Na szczęście tym razem skończyło się tylko na strachu. O szczęściu nie mógł jednak mówić Sylwester Sikorski, który w 42 minucie również musiał opuścić boisko.

Kontrolujący przebieg spotkania Biało-niebiescy w 31 minucie stworzyli kolejną dogodną sytuację. Jednak przy wykończeniu Damiana Jędryasa brakło zimnej krwi. Dobrą sytuację miał również trzy minuty wcześniej Bednarczyk, ale wynik do końca pierwszej połowy nie uległ zmianie.

Na początku drugiej połowy zarysowała się delikatna przewaga drużyny gości, którzy stworzyli sobie kilka wyśmienitych sytuacji do wyrównania. Najpierw w 49 minucie piłka po strzale Mateusza Argasińskiego odbiła się od prawego słupka Miłosza Lewandowskiego, zaś dobitka Radosława Mikołajczaka przeleciała ponad metr nad poprzeczką. A następnie w 62 minucie po bardzo silnym uderzeniu zawodnika gości piłka najpierw wylądowała na poprzeczce Lewego, a następnie odbiła się tuż przy linii bramkowej.

W 63 minucie powrócił temat kontuzji. Będący w sytuacji sam na sam z "Balonem" Piotrek Prędota został powalony na boisko przez Mateusza Kantora. Zaś sędzia zamiast ukarać zawodnika gości czerwonym kartonikiem nakazał grać dalej.

Doskonałą okazję do podwyższenia rezultatu miał w 76 minucie meczu Łukasz Szczoczarz. Niestety do drugiej bramki brakło "centymetrów". Pięć minut później do wyrównania mógł doprowadzić Michał Czarny jednak jego strzał głową z około pięciu metrów trafił prosto w ręce naszego bramkarza.

Niestety w ostatniej minucie meczu Stalowolanie przeprowadzli akcję, która odebrała Biało-niebieskim dwa punkty. Szkoda tylko, że sędzia nie zauważył najpierw faulu Mikołajczaka na Kolesnikovsie, a następnie Czarnego na wyskakującym do piłki Lewandowskim. Piłka znalazła się w siatce. Wynik poszedł w świat. Czy bramkę będzie można uznać za najbardziej kontrowersyjną tej rundy, oceńcie Państwo sami oglądając zapis video w naszym serwisie.