Trenerski dwugłos

6 Maja 2007, godzina 11:21, autor:

Poniżej prezentujemy wypowiedzi szkoleniowców udzielone tuż po wczorajszym meczu, w którym Stal Watkem Rzeszów pokonała OKS Br

Poniżej prezentujemy wypowiedzi szkoleniowców udzielone tuż po wczorajszym meczu, w którym Stal Watkem Rzeszów pokonała OKS Brzesko.
Piotr Brzeziński (Stal Watkem Rzeszów) - Przeciwnik nie był łatwy, zwyciężył w swoich trzech ostatnich pojedynkach bez straty bramki. Dzisiaj nastawiony był wybitnie defensywnie i ciężko było nam grać atakiem pozycyjnym. W pierwszej połowie swojej przewagi nie potrafiliśmy udokumentować celnym trafieniem. Udało się po przerwie, ale wtedy w nasze poczynania wkradła się odrobina niepotrzebnej nerwowości, wynikająca chyba ze zbyt długiej radości z objęcia prowadzenia. Na szczęście uspokoiliśmy się i dotrwaliśmy do końca. Dla nas liczyły się tylko trzy punkty i zasłużenie udało się je zdobyć.
Dzisiaj swoje szanse od pierwszego gwizdka otrzymali Wtorek, Tatara i Niemczyk. Liczyłem, że wniosą trochę świeżości do nieco podmęczonej grą co dwa dni drużyny. Wiem, że nie są to piłkarze gorsi od tych, którzy do tej pory grali. Ambitnie walczyli, ale stać ich na jeszcze więcej niż pokazali w Brzesku. Czy im zależy bardziej niż niektórym innym? Po meczu z Motorem, który w piątek analizowałem ponad pięć godzin, mam swoje pewne przemyślenia na temat postawy poszczególnych zawodników... Mogę powiedzieć, że zrobię wszystko, żeby osiągnąć jeszcze w tym roku jak najwięcej. Szanse cały czas są i wierzę, że zespół mnie nie zawiedzie. Zdaję sobie sprawę, że baraże, o które walczymy są takim "łakomym kąskiem" dla wielu. Dlatego trzeba podjąć takie kroki, by opłacało się wszystkim w nich grać i wygrać. I takie kroki są i będą czynione. 

Zbigniew Kordela (Okocimski KS Brzesko) - Nasz zamysł taktyczny na ten mecz był dobry. Chcieliśmy tak jak w poprzednich spotkaniach grać z głębi pola. Jednak zbyt rzadko wyprowadzliśmy kontrataki, za mało biegaliśmy, szczególnie w pierwszej połowie. Nie wykorzystaliśmy tego, że Stal nie stworzyła sobie wtedy zbyt wielu okazji bramkowych. Jedyne zagrożenie pod naszą bramką to były stałe fragmenty. Decydujące było piętnaście minut drugiej połowy, kiedy grała tylko Stal. My jedynie staliśmy i rozglądaliśmy się dookoła. Po stracie gola odważniej zaatakowaliśmy i udało się wypracować sobie szansę do wyrównania. Brak skuteczności został jednak skarcony i w końcówce rzeszowianie nas dobili. Góście byli lepsi i zasłużenie wygrali.

(stal_rzeszów)

REKLAMA
reklama