Dobry prognostyk przed meczem o wszystko

30 Kwietnia 2007, godzina 12:10, autor:

Liczyło się tylko zwycięstwo. Innego wyjścia piłkarze Stali, po sobotniej wygranej lubelskiego Motoru, nie mieli. By cel osiągnąć - pokonać r

Liczyło się tylko zwycięstwo. Innego wyjścia piłkarze Stali, po sobotniej wygranej lubelskiego Motoru, nie mieli. By cel osiągnąć - pokonać rezerwy kieleckiej Korony na ich terenie - należało zaprezentować się dużo korzystniej niż w poprzednich wiosennych pojedynkach, wykrzesać z siebie maksimum ambicji i koncentracji. I to się udało. Konsekwencja w poczynaniach niezwykle zmotywowanych do walki piłkarzy z Rzeszowa została sowicie wynagrodzona. Dobijający się do ekstraklasowej kadry piłkarze z Kielc, wzmocnieni kilkoma znanymi nazwiskami, zostali umiejętnie wypunktowani i już na samym początku drugiej cześci spotkania pozbawieni jakichkolwiek złudzeń. Ten niezwykle istotny tryumf nad zawsze groźnymi kielczanami, powinien dodać biało-niebieskim skrzydeł, pewności siebie podczas środowego meczu o wszystko przeciwko liderowi z Lublina.
Rzeszowianie od samego początku starali się "grać piłką" i narzucić przeciwnikowi swój styl gry. Jednak to gospodarze z pomocą wiatru i do przesady "skrupulatnego" arbitra byli przez pierwsze pół godziny zespołem groźniejszym. Już w 4. minucie z 20 metra uderzał Tomasz Nowak, jednak jego anemiczny strzał minął obrany cel. Chwilę później podopieczni duetu Bilski - Kaliszan dwukrotnie wyprowadzali szybkie kontrataki, które na całe szczęście były umiejętnie rozbijane przez rzeszowskich defensorów. 15. i 20 minuta to z kolei próby przyjezdnych. Najpierw dyskusyjną pozycję spaloną przy świetnej prostopadłej piłce skierowanej do Krystiana Lebiody odgwizdał sędzia, a następnie Łukasz Szczoczarz za mocno dogrywał do Pawła Kloca na 16 metrze. Wtedy do głosu ponownie doszli kielczanie. Kąśliwie, aczkolwiek obok bramki uderzali zza pola karnego Nowak i Kopeć, zaś w 26. minucie idealną wrzutkę w pole karne Stali "ściągnął" z głowy Dariusza Kozubka Daniel Popiela. Ale Stalowcy nie pozostawali dłużni. Znajdującego się w  niezłej sytuacji Damiana Wolańskiego faulował na 17 metrze golkiper Piotr Misztal, jednak rzutu wolnego z wymarzonej pozycji na bramkę nie potrafił zamienić Paweł Kloc, posyłając futbolówkę ponad poprzeczką. Kolejne minuty to niecelna główka Wolańskiego z 5 metra oraz niezauważone przez arbitra ewidentne zagranie piłki ręką w polu karnym przez kieleckiego obrońcę. Chyba nieco rozkojarzony tym "zajściem" Mateusz Rzucidło popełnił szkolny błąd przed własnym polem karnym, którego konsekwencje mogły być poważne. Jakub Zabłocki znalazł sam przed Krzysztofem Petrykowskim jednak jego półwolej poszybował obok celu. Niewykorzystana okazja szybko się zemściła na gospodarzach. W 38 minucie podanie Krzysztofa Majdy z rzutu wolego dotarło do znajdującego się na 11 metrze Wolańskiego i ten ładnym uderzeniem z półobrotu pokonał Misztala, czym po raz kolejny potwierdził swoje nieprzeciętne umiejętności. Przed przerwą raz jeszcze grożnie zaatakowali dążący do wyrównania piłkarze Korony. Wychodzącego na czystą pozycję Zabłockiego nieprzepisowo powstrzymał tuż przed "szesnastką" Popiela (za co ujrzał żółty kartonik, podobnie jak już wcześniej Rzucidło i Sala), ale rzut wolny wykonywany przez Tomasza Brzyskiego nie zaskoczył Petrykowskiego.

Drugą część podopieczni Piotra Brzezińskiego rozpoczęli niezwykle mocnym akcentem. Wprowadzony w przerwie Łukasz Kobos zgrał piłkę do boku do Pawła Kloca, a ten idealnie uderzył po ziemi w długi róg bramki Misztala z narożnika pola karnego. Prowadzenie 2-0 stworzyło zawodnikom Stali komfort psychiczny i ustawiło dalszy przebieg potyczki. Kolejne dziesięć minut to dalsze próby rzeszowian. Najpierw z dystansu strzelał Kloc, ale instynktownie wybronił mocno bitą piłkę Misztal, następnie Kobos ledwo sięgnął piłkę głową i ta poszybowała dużo za wysoko,  i wreszcie mocno z 17 metrów kopnął Szczoczarz, ale w obrońcę. W odpowiedzi Jacek Kiełb miękko wrzucił piłkę w pole karne Stali, ale aktywny wczorajszego dnia Zabłocki skierował ją głową nad poprzeczkę. Ten sygnał poważnie potraktowali biało - niebiescy i od tego momentu spokojnie kontrolowali dalszy przebieg wydarzeń. Ani jedni, ani drudzy nie stworzyli już sobie dogodnych sytuacji do zmiany rezultatu, a rzeszowski szkoloeniowiec mogł na boisko wprowadzić kolejnych zmienników. Nieodpowiedzialnie zachował się jeden z nich. Mowa o Pawle Wtorku, który niepotrzebnie wdał się w spór z Kozubkiem, przez co został ukarany żółtą kartką, która niestety eliminuje go z gry przeciwko lubelskiemu Motorowi.

Pewne trzy punkty przywiezione z ziemi świętokrzyskiej pozwalają z optymizmem spoglądać w kierunku środowego meczu na szczycie, w którym należało będzie stawić czoła podopiecznym dobrze znanego w Rzeszowie Ryszarda Kuźmy. Niestety trener Brzeziński nie będzie mógł skorzystać w nim ze wszystkich zawodników. Oprócz wspomnianego wyżej Pawła Wtorka, wątpliwy jest także występ znajdujących się w niezłej dyspozycji Łukasza Kobosa i Daniela Popieli, którzy w Kielcach nabawili się urazów. O ile tego pierwszego może z powodzeniem zastępować - potwierdzający na treningach i w pucharze świetną formę - Kacper Tatara, o tyle absencja tego drugiego zmniejszy tak potrzebną rywalizację w defensywie. Ale miejmy mimo wszystko nadzieję, że do środy zdążą się wykurować. Natomiast powodem do zadowolenia jest z pewnościa powrót do wysokiej dyspozycji Damiana Wolańskiego, który już w drugim pojedynku z rzędu zapisał na swoim koncie niezwykle istotne trafienie, wyręczając przy okazji Łukasza Szczoczarza, który wciąż nie może odzyskać formy, której wszyscy od niego oczekują. Najistotniejszy jest jednak fakt, że wszyscy zawodnicy zaprezentowali walkę i determinację, jakiej dawno nie było nam dane obserwować w ich postawie na boisku. Oby takie podejście towarzyszyło im we wszystkich pozostałych kolejkach tego sezonu...

(stal_rzeszów)

REKLAMA
reklama