Dobra prognoza przed Derbami

Stal Rzeszów wysoko pokonała Tomasovię Tomaszów Lubelski i widać było ogromną różnicę pomiędzy dwoma III ligowymi rywalami.

Stalowcy przez 90 minut kontrolowali wydarzenia boiskowe. Tej sytuacji nie zmąciła nawet czerwona kartka dla Arkadiusza Barana i gra w osłabieniu. Nawet grając bez Barana Stali udało się strzelić gola. Widać było, że nasz zespół ma jeszcze spore rezerwy i może grać jeszcze lepiej.

Stalowcy od początku przejęli inicjatywę i szybko objęli prowadzenie. Po dwóch akcjach oskrzydlających i dograniach najpierw Husa a potem Jakubowskiego, Stal prowadziła 2-0. Pierwszego gola strzelił Brocki, drugiego Prędota (w tym wypadku pośrednikiem był jeszcze Brocki). Bramek powinno paść jeszcze więcej, ale znowu szwankowała skuteczność (Brocki) lub ostatnie podanie nie było dokładne (Murawski). Stalowcy swobodnie rozgrywali piłkę a nieliczne wypady gości szybko przerywali obrońcy.

Po przerwie drugą żółtą kartkę otrzymał Baran i przez chwilę kibice zadrżeli o wynik meczu. Szybko się jednak okazało, że nawet w osłabieniu Stalowcy potrafią strzelić gola. W 72. minucie Jakubowski uderzył z dystansu i piłka wpadła tuz przy słupku bramki Bartoszyka. Po chwili czerwoną kartkę otrzymał Bojarczuk (faul na Karwackim, który wychodził na czystą pozycję) i obie drużyny miały na boisku taka samą liczbę graczy. W końcówce meczu Stal dobiła rywala. Najpierw Prędota uciekł obrońcom i tak podał do Jakubowskiego, że ten musiał trafić a po chwili Piotr ustalił wynik meczu po sytuacji sam na sam.

Ale jest jeden element, który po tym meczu trzeba przeanalizować. To gra z bramkarzem. W pierwszej połowie, piłkę dograną do Lewandowskiego, Miłosz wybijał już na granicy ryzyka. W drugiej połowie przytrafiły się dwa kolejne niedokładne podania. Po pierwszym podaniu (bardzo dobrze tego dnia grającego) Bednarczyka rywale zyskali rzut rożny. Za drugim razem Lewy przejął piłkę. A za tydzień każdy błąd może kosztować utratę gola.