Cenny punkt wywieziony z Płocka. Czas na Derby!

Przed wczorajszym meczem każdy kibic Stali (i pewnie nie tylko oni) jeden punkt wywieziony z Płocka wziąłby w ciemno...

... Po meczu tak jak cały czas powtarza trener Marcin Wołowiec nadal bardzo cieszymy się z tego punktu i go szanujemy, ale trzeba powiedzieć to głośno – była szansa wywiezienia kompletu punktów.

W meczu Wisła Płock – Stal Rzeszów faworyt był tylko jeden – gospodarze czyli lider tabeli. Jednak kto był wczoraj na tym meczu to widział, że podopieczni Marcina Wołowca nie byli gorszym zespołem. Zagrali najlepszy mecz tej wiosny. I chwalić po tym meczu można każdego zaczynając od młodego trenera Stali, który bardzo dobrze przygotował taktycznie zespół do tej rywalizacji, a kończąc na 14 piłkarzach, którzy zaprezentowali się w tym meczu. Na przedmeczowej odprawie Marcin Wołowiec w ciemno wskazał jedenastkę, którą gospodarze zaczną ten mecz.  A że do Płocka pojechaliśmy bez dwóch podstawowych zawodników (Arkadiusz Baran – pauza za kartki, Paweł Alancewicz – kontuzja) dokonał również zmian w wyjściowym składzie. I co ważne były to decyzje w 100 % trafne. Zagęszczenie środka pola i gra trzema środkowymi pomocnikami (Jędryas, Krzysztoń, Lisańczuk) okazała się strzałem w dziesiątkę.

Płocczanie od początku sobotniego meczu chcieli szybko strzelić bramkę, a że Stalowcy nie zamierzali się tylko bronić mecz mógł się podobać. Akcje przenosiły z jednego pola karnego na drugie. Po pierwszym kwadransie przewagę uzyskali Stalowcy i to oni jako pierwsi strzelili bramkę. W 23 minucie po idealnym dośrodkowaniu z prawego skrzydła Tomasza Persony Daniel Koczon głową nie dał szans Danielowi Szczepankiewiczowi. Gospodarze mogli bardzo szybko wyrównać. Arbiter spotkania podyktował na 20 metrze na wprost bramki Tomasza Wietechy rzut wolny. Jednak strzał Filipa Burkhardta minął lewy słupek bramki i wynik nadal nie uległ zmianie. W pierwszej połowie Stalowcy mieli jeszcze jedną dobrą okazję po niespodziewanym strzale z rzutu wolnego Tomasza Persony. Piłka jednak przeleciała o centymetry obok słupka.

Na początku drugiej połowy Stal mogła wyjść na dwubramkowe prowadzenie. W 53. minucie w idealnej sytuacji znalazł się bowiem Mateusz Pawłowicz. Jednak jego strzał obronił bramkarz gospodarzy, a dobitka Andrei Prokića poszybowała tuż nad poprzeczką.  5. minut później znów Stal miała idealną sytuację. Po zagraniu z prawego skrzydła Koczona (kolejny bardzo dobry mecz) Tomasz Persona z 7. metrów nie zdołał pokonać bramkarz, który dość szczęśliwie złapał piłkę na linii bramkowej. W następnych minutach Wisła próbowała wyrównać ale bardzo dobrze grali rzeszowscy obrońcy. 70. minuta meczu mogła okazać się decydującą. Jednak arbiter spotkania nie odważył się pokazać czerwonej kartki dla Pawła Magdonia za brutalny faul na Danielu Koczonie.

Kwadrans przed końcem meczu gospodarze doprowadzili do wyrówania. Po dośrodkowaniu z prawej strony wprowadzony chwilę wcześniej Łukasz Sekulski najwyżej wyskoczył i strzałem głową pokonał Tomasza Wietechę.

Ostatnie minuty meczu to ostrożna gra Stali i ten niespodziewany sukces jakim było wywalczenie punktu na boisku lidera stał się faktem.

A w najbliższą środę Derby Rzeszowa. Podopiecznych Marcina Wołowca czeka mecz, na który kibice w stolicy Podkarpacia czekają od dłuższego czasu. Miejmy nadzieję, że po serii czterech remisów z rzędu (trzeba tu powiedzieć, że trzy były wywalczone z  zespołami z czołówki: Puszcza Niepołomice /2 miejsce/, Olimpia Elbląg /4 miejsce/ i Wisła Płock /1 miejsce/) Stalowcy wygrają po raz pierwszy tej wiosny.

A my w imieniu trenerów, piłkarzy i działaczy już dziś zapraszamy na ten mecz. Środa godzina 16:00 Derby Rzeszowa: Stal kontra Resovia.